wtorek, 29 stycznia 2013

Spotted: WTF ?



Obserwuję ostatnio na Facebogu bardzo ciekawe zjawisko - rosnącą w niewyobrażalnym tempie ilość profili opatrzonych etykietką "Spotted". Idea myślę, że jest Wam znana - widzicie jakąś osobę, zapamiętujecie jak najwięcej szczegółów z jej wyglądu i potem szukacie odpowiedniego profilu, żeby napisać, że na Malcie w dniu 30.02 widzieliście osobę, która miała rude włosy, śliczne niebieskie oczy, czarną czapkę, spodnie rurki, stała pod ruchomymi schodami i najprawdopodobniej był chłopakiem.

Serio ?

Zaczęliśmy tracić jaja dość niewinnie - na początku były gazety i ogłoszenia od pań i panów szukających drugiej połówki. Potem do akcji wkroczyła telewizja i internet - masowe wystawianie ciał i dusz na giełdę. Teraz doszły portale, które właściwie ingerują w nasze codziennie życie. Myślę, mało tego, jestem prawie pewien, że skończy się na czymś w stylu okularów od Google'a, które każdą napotkaną osobę na ulicy będą analizowały i na podstawie jej profilu umieszczonego gdzieś w bazie danych będziesz wiedział, czy jest wolna, czy kogoś szuka, czy lubi w dwie dziurki, czy tylko w jedną.

Może jestem dziwny, ale nie akceptuję takiego stanu rzeczy. Kiedyś rycerz przyjeżdżał na białym koniu, dzisiaj podjeżdża w żółto-zielonym Ikarusie. Może i jestem staroświecki, ale nie jara mnie coś takiego. Zamiast spotkać się z kobietą, pompujesz swoją wartość przez sztuczne profile; zamiast nawiązać realny kontakt, czytasz o tym na forach; zamiast podejść w tramwaju do osoby, która Cię podoba, poszukujesz jej potem bezowocnie w sieci.

Swoją drogą, jak myślicie, ile z tych osób, które rzeczywiście się spotkają, stworzą razem cudowny związek ? Z jakieś 5% będzie nie ? Skoro masz problem z tym, żeby porozmawiać z nowo poznaną osobą twarzą w twarz, to nie licz, że na randce nagle się otworzysz i staniesz się "plejasem" z krwi i kości. Niestety od małego jesteśmy tak wychowywani, żeby bać się nowych osób. Cóż, teraz to procentuje, jeżeli się tego nie oduczysz, Twoja strata.

Dlatego nigdy nie skorzystam z takiego sposobu na podryw. Sorry, ale jeżeli masz problem z wyrażeniem swoich uczuć to nie interesuje mnie znajomość z Tobą :) Z drugiej strony nie wiem jak można sobie tak komplikować życie. Zaczepienie danej osoby + krótka gadka + wymiana numerów telefonu = jakieś 5 min. Patrzenie na osobę w trakcie podróży + zapamiętanie jak największej ilości szczegółów + odszukanie odpowiedniego profilu + przelanie słów w komputer + oczekiwanie na odpowiedź od "zgubionej" osoby = maksymalnie kilka dni lub wcale. Ja nie mam na to czasu i nie lubię ryzykować.

Zresztą, inną sprawą jest to, że część ogłoszeń jest nieprawdziwa, napisana tylko dlatego, żeby rozkręcić profil.
Ale ludzie dalej ślepo wierzą w miłość z sieci. Już widzę, jak za kilkanaście lat opowiadasz swoim dzieciom jak poznałeś ich matkę.




Kochanie, daj znać jak znajdziesz w bimbie swoją drugą połówkę, a jeśli Ci się to nie uda to wpadnę ze swoją, mam nadzieję, że po drodze się nie zbije.

3 komentarze:

  1. Myślę Panie Szymonie, że to takich projektów należy trzymać odpowiedni dystans. A nuż, może trafi się ktoś interesujący. Jednak pokładać w tym jakiekolwiek nadzieje? Wątpię, że ktoś byłoby na tyle głupi, choć jakby pomyśleć nad tym dłużej, to głupków nie brakuje.
    Relacja budowana przez internet jest płonna i wyjałowiona. To przez dotyk i kontakt wzrokowy można oswoić tą drugą osobę. Tylko, że do tego, potrzeba odwagi, której wielu brakuje.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektórym brakuje, cóż - trzeba z tym walczyć :)

    OdpowiedzUsuń