poniedziałek, 17 września 2012
Bóg ma poczucie humoru
Nie wiem w co wierzysz. W Boga, Allaha, Latającego Potwora Spagetti, czy w UFO. Nie wiem, nie obchodzi mnie to, ale za muszę stwierdzić z całą pewnością, ze ktoś, lub coś, co stworzyło nasz Wszechświat ma zajebiste poczucie humoru :) Założę się, że jeśli nie jesteś człowiekiem, który siedzi 24 h w domu i całe życie poświęcia wirtualnej rzeczywistości, to nieraz byłeś świadkiem zdarzenia, które sprawiło, że w swoim mózgu miałeś jedno wielkie WHAT THE FUCK ? (chociaż w internecie też można znaleźć rzeczy, które takie myśli wywołują). Nie tak dawno czytałem o niesamowitych zbiegach okoliczności, które zdarzyły się na przestrzeni dziejów - i tak czytamy o dziecku, które pewnego dnia wypadło z okna i wylądowało na głowie jakiegoś pana - niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dokładnie rok później to samo dziecko wypadło z tego samego okna na głowę dokładnie tego samego pana. Znany jest również przypadek, gdzie na przestrzeni kilkuset lat, w miejscu gdzie rozbijały się liczne statki, katastrofę przeżywał tylko jeden człowiek załogi. Zawsze nazywał się Hugh Williams. I działo się tak 5 grudnia 1664, 5 grudnia 1785 i 5 grudnia 1860. (Nie, nie była to ta sama osoba).
Sięgam więc pamięcią do wydarzeń ze swojego życia i zastanawiam się, gdzie i kiedy zdarzyło się coś, co warte jest tu opisania. No to jedziemy.
1) Jeden z wielu wieczorów, kiedy spotkałem się z moim znajomym i postanowiliśmy pograć w PES-a. Siedzimy, gramy, w tle leci jakaś muzyka, nagle słyszę, że outro jednej z piosenek jest takie, jakby .... klasyczne i żartuję sobie: "Słuchaj, co Ty, Chopina słuchasz ?" i w tym momencie z ponad 500 losowo zapętlonych piosenek na tracklistę wchodzi "I like Chopin" :))
2) Również muzyczna - kolejna podobna sytuacja, siedzimy z ów znajomym, gramy w PES-a, on mnie namawia, żebym zaczął z nim rozmawiać (sprytna taktyka - jak rozmawiam, nie skupiam się na grze i od razu tracę bramki) i tym razem, wśród losowych utworów DJ Komputer postanowił puścić piosenkę, która zaczyna się słowami "Words, don't come easy to me" :)
3) Zmiana klimatu - basen, tłok, pełno ludzi, ni to pływać, ni to siedzieć w jacuzzi, znaleźliśmy więc z wymienionym już kolegą kawałek wolnego miejsca na "rwącej rzece" i obserwujemy ludzi. Nagle patrzę, a tu gościu, który wygląda podobnie jak Jerzy Dudek, no i zaczęły się żarty na jego temat, trochę śmiechu i postanowiłem na chwilę wyjść z tego basenu (nie pamiętam po co) przechodzę koło gościa, a jego kolega woła go z daleka "Jurek, Jurek". To był jeden z tych momentów, w którym myślałem, że nie wyrobię ze śmiechu, na szczęście mogłem schować się pod wodę i nie było mnie słychać, ale pamiętam tylko tyle, że 10 min nie miałem nic innego w głowie :))
4) Zwykła wyprawa do sklepu, ot po książkę, zakupy spożywcze, i inne duperele. Pamiętam, że miałem wtedy 16 lat i byłem nastolatkiem, którego sam bym dzisiaj nie chciał znać. Wiecznie rozkapryszony, strzelający fochy, obrażony niewiadomo o co. Tam w empiku spotkałem kumpla, którego znałem tylko dlatego, że miałem z nim WF. Postaliśmy, chwilę pogadaliśmy, on pokazał mi książkę którą określił między "brechtowa", a "zajebista". Kupiłem ją głównie dlatego, żeby ją poczytać na spokojnie w domu. Zrobiłem to raz i wyrzuciłem w kąt. Potem przypomniało mi się o niej parę tygodni później, kiedy szedłem "na tron" i nie miałem pod ręką nic innego do poczytania. Wtedy w oparach wiedzy i niezliczonej gonitwy myśli spojrzałem na nią zupełnie inaczej ! Ona jest zajebista ! Jak się później okazało stała się ona moją małą prywatną Biblią i do dzisiaj jest dla mnie podstawą mojego światopoglądu. Książka nosi tytuł "Cokolwiek pomyślisz, pomyśl odwrotnie". Zwykłe zakupy, zwykłe spotkanie, a skończyło się kilkuset godzinami poświęconymi na rozwój osobisty, zajebistym życiem i kolejnymi setkami godzin pracy nad sobą, którą jeszcze muszę wykonać. Nie chcę myśleć, gdzie byłbym dzisiaj, gdyby nie ...... (!!!!)
W tym momencie muszę urwać tekst, bo stało się coś tak zajebistego, że nie jestem w stanie pojąć, co się właściwie stało. Piszę sobie tekst na mojego bloga o przypadkach i w tle słyszę taki dialog między moją matką, a moim bratem:
"- Nie obcinaj paznokci nad butami, bo do butów leci"
"- Co Ty gadasz, gdzie leci"
I w tym momencie dostaję na facebooku wiadomość o treści "zobacz jak to leci" wraz z jakimś linkiem od kolegi, z którym przeżyłem trzy pierwsze historie !! Nie chce mi się wierzyć w to co słyszałem, ale wiem jedno. Na bank Bóg siedzi sobie teraz na górze, patrzy na mnie i się śmieje z psikusa, który mi wywinął :) To się po prostu ot tak nie zdarza !!
A ja chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego postu, jeżeli Wy również macie podobne historie, dzielcie się w komentarzach. I życzę Wam, jak i sobie, jak najwięcej podobnych zdarzeń ! :) Zwłaszcza tych, które rozwiną Was w przyszłości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No witam, taki wystąpił zbieg okoliczności w mojej osobowości, że lubię komentować i mieć ostatnie zdanie na jakiś temat :)
OdpowiedzUsuńTakie historie są intrygujące i zabawne. Od jakiegoś czasu intryguje mnie liczba, a raczej pojęcie nieskończoności.
Bo tak naprawdę wszystko jest możliwe, bo jednak granice naszego poznania są w jakimś stopniu ograniczone, więc nie jesteśmy w stanie pojąć "wszystkiego", czyli nieskończoności, tak naprawdę.
Ale jednak zdarza się czasami coś, co z nieskończonej ilości powtarza się, lub układa w logiczny zbieg zdarzeń, bo to możliwe.
Mamy siedem miliardów ludzi, a martwych jeszcze więcej. Każdemu mogło się coś przytrafić i potem o tym opowiedzieć.
Nie jestem pewien które z trzech odległych wspomnień jest pierwsze, ale między innymi pamiętam jak byłem mały i wbiegłem w szklane drzwi i odbiłem się od nich :)
Tak więc od małego jesteśmy w stanie analizować, czy i dlaczego coś się stało.
A potem śmiejemy się, gdy piosenka która leci, pasuje akurat do sytuacji w której się znajdujemy. Też tak miałem, nie raz i nie dwa.
Przybliżę(dosłownie)pierwszą historię w moim życiu, która mogła doprowadzić, że nie byłoby mnie tu teraz.
Tak się złożyło, że moja mamusia była w ciąży i rozwiązanie wypadło na niedziele wielkanocną. Dość luźny dzień. Pielęgniarki były niezbyt chętne by przyjąć poród,mówiły żeby przyjść później, bo jeszcze można było poczekać. Jednak zbieg okoliczność sprawił, że ktoś sprawdził tą ciążę. Okazało się, że dziecko mojej matki, ma zaplątaną pępowinę wokół szyi, co mogło doprowadzić przy braku reakcji, do poważnych uszkodzeń mózgu.
Natychmiast w ruch poszła cesarka.
No i tak tu jestem, na szczęście mój mózg działa w pełni jak należy, ale gdyby nie cesarka... Kto wie :)
Zbiegi okoliczności zdarzają się i moim zdaniem tylko i wyłącznie wynika to z losu i takiego, a nie innego układy wydarzeń. Ktoś coś zdecydował, co wpłynęło na życie innego człowieka. I tak dzieje się od zawsze.
I właśnie dlatego nikt mi nie wmówi, że "coś" decyduje o moim losie. To ludzie i ich działania przyczyniają się do biegu wydarzeń. Ktoś wymyślił to "coś" by odpisać niewyjaśnione i tłumaczyć sobie wydarzenia wolą tego "czegoś". Można i tak.
Choć dla mnie to za proste w tym nieskończonym świecie :)
Będziemy dalej śmiać się i podziwiać te intrygujące historię, bo trzeba przyznać, że jest co i jest to bardzo pozytywne.
Zajebisty komentarz, ale rozbudowany, dlatego dopiero teraz znalazłem czas, żeby go odczytać ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, dzieją się i takie zdarzenia, które mają wpływ na całe życie, a właściwie na jego początek ;)
Wiem, że zbiegi okoliczności nie zawsze muszą oznaczać piosenkę, która pasuje do sytuacji (chociaż z tym rzeczywiście dość często się spotykam) - ale również swój udział mają takie wydarzenia - jak Twoje - niby nic, a zadecydowało o wszystkim ;)
Nic, tylko życzyć jak najwięcej szczęśliwych przypadków ;)