Wiele czynników, które miały miejsce od ostatniego wpisu przyczyniło się do tego co napiszę za chwilę. W ciągu kilku dni kilkukrotnie został w moim środowisku poruszony ten sam temat dotyczący robienia "czegoś" z własnym życiem. Wszystko zaczęło się od filmu, który obejrzałem niedawno, a dotyczył on zmarłego Dawida Zapiska. Nieźle życie poturbowało tego chłopaka - cierpiał na straszliwą chorobę, która utrudniała mu jakiekolwiek normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, poruszanie się, mówienie. Mimo to spełnił swoje marzenia. Przytoczę tu fragment z wywiadu dostępnego pod tym adresem: http://www.youtube.com/watch?v=zeKZS7jlYwk, gdzie wspomniany już Dawid zniszczył reporterkę i jednocześnie standardowe myślenie Polaków:
Wywiad toczy się po powrocie chłopaka z Kijowa, gdzie pojechał obejrzeć mecz Hiszpanii - drużyny, której kibicował, domyślam się więc, że reporterka zadała mu pytanie w stylu "Czy chciało Ci się tak daleko podróżować":
(D)awid: "To ja zadam takie pytanie - a czemu ma się nie chcieć ?"
(R)eporterka: "No, bo to jest męczące."
(D): "No i ?"
(R): "No to po co masz się męczyć ?"
(D): "A czemu nie ?"
(R): "Możesz wygodnie, przed telewizorem obejrzeć ten mecz."
(D): "Czy ja mam na czole wypisane piknik ?"
Większość ludzi na świecie, w tym ja zachowuje się jednak, jakby miało taki napis na czole, ba fluorescencyjny, oświetlony i dodatkowo mówiący w trzech językach. Jak często nam się czegoś nie chce ? Mówię tu o bardzo prostych, nawet codziennych czynnościach, gdzie trzeba iść do sklepu, wyrzucić śmieci, czy pozmywać naczynia. Większość z nas ma sprawne ręce, nogi, może się normalnie poruszać, rozmawiać, może zrobić ze swoim życiem praktycznie wszystko. Dlaczego więc wybieramy zupełnie odwrotną stronę medalu ? Dlaczego nie robimy nic, aby żyło nam się dobrze, abyśmy żyli tak jak chcemy ? Ja nie wiem i nie chcę się nad tym rozwodzić, ale parę dni temu, kilka po obejrzeniu ów materiału przeczytałem w swojej książce dotyczącej inteligencji finansowej o ludziach, którzy nie do końca byli sprawni pod względem umysłowym lub fizycznym, a jednak osiągnęli duży sukces.
I tak przytaczane są przykłady: Lee Cook, właściciel wielkiego przemysłu i milioner, który nie miał nóg; Milo C. Jones - gdy został sparaliżowany, wymyślił sposób na zrobienie kiełbasy wieprzowej i kierując innymi ludźmi rozsławił swój produkt na całą Amerykę; do tego dorzućmy Stephena Hawkinga, czy Nicka Vujicica. O tyle, o ile ten pierwszy jest znany, to filmy drugiego pana polecam, gdy uważamy, że cały świat się na nas uwziął, nic nam się nie chce i że wszystko jest do dupy. Czyli standardowe jesienne myślenie ;)
Oczywiście tylko część ludzi, którzy osiągnęli sukces jest w pewnym stopniu poszkodowana przez los. Dlaczego jednak masz czekać, aż coś Ci się stanie ? Nie lepiej już teraz wziąć się do roboty i robić to co chcesz ?
Odnośnie robienia tych rzeczy i spełniania marzeń mam jeszcze jedną dygresję - za każdym razem, kiedy osiągałem coś, co wcześniej wydawało mi się niemożliwe, to nie cieszyło mnie to, ba, gdy byłem bardzo blisko realizacji danego planu, odpuszczałem. Zastanawiałem się dość długo, dlaczego tak się dzieje, dlaczego mój umysł zmienia nagle swoje priorytety ? Potem natrafiłem na bardzo ciekawy tekst - kiedy widzimy górę z daleka, to góra jest górą. Logiczne. Jeżeli zaczniemy się jednak na nią wspinać nie okaże się ona niczym innym, jak tylko skupiskiem drzew, kamieni i krzaków. Tak samo piękne obrazy - z daleka są one piękne, ale jak podejdziemy bliżej, to okażą się tylko zbiorem plam i niczym więcej. Nasz umysł jest do tego strasznie nienasycony - zawsze jest coś więcej, co możemy osiągnąć, zdobyć kolejny milion, wejść na kolejną górę, kupić lepszy samochód. To sprawia, że nie potrafimy cieszyć się z tego, co już zdobyliśmy, ale patrzymy dalej, choć niekoniecznie realnie.
Mam nadzieję, że ta obserwacja pomoże zarówno mi, jak i Wam w realizacji swoich największych celów ;)
odnośnie ostatniego akapitu - należy przesuwać horyzont swoich marzeń, pragnień po każdym jednym spełnionym, wybierając kolejny cel dla siebie. Umysł ludzki jest nienasycony a jego apetyt rośnie w miarę jedzenia :)
OdpowiedzUsuńdobry tekst, pozdrawiam
Pewnie już słyszałeś o Prokrastynacji?
OdpowiedzUsuńhttp://www.wykop.pl/link/1271777/jak-radzic-sobie-z-prokrastynacja/
To jest tylko jedna z wielu wytłumaczeń naszego "leniwienia się"
Jednak co do realizowania marzeń, to przypuszczam, że cel jest słabo określony, bo jeżeli widzisz wątpliwości w czasie realizacji, to musisz jeszcze trochę pomarzyć :) bardziej precyzyjnie. (to się trochę kłóci z tym co napisałem później, ale zrozumiesz o co mi chodzi)
Bo jeżeli wchodzisz na górę, to po co? Żeby zobaczyć, jak wygląda ładny widok z bliska? Czy po to, żeby zdobyć górę?
Nie ma co się oszukiwać, obraz ogólny rzeczy jest dla nas wygodniejszy, bo nie zauważamy szczegółów (szczególnie tych niepożądanych). Piękna góra z daleka wydaje się wspaniała, wielka i tajemnicza. A z bliska? To jak powiedziałeś - kamienie, krzaki, drzewa i kupa ziemi.
Tak więc wniosek jest jeden.
Tak jak w życiu nie ma co marnować czas na rozmyślanie, lepiej wykonywać działania,bo w odkrywaniu ów góry, nie ma co się rozwodzić nad tym, że to tylko kupa kamieni i ziemi, tylko wejść na nią i zobaczyć, że jest na niej ładny widok innej, jeszcze ciekawszej góry.
A taka, jedna myśl, jeszcze na koniec:
Teoretycy nic nie wiedzą, dopiero gdy sprawdzisz swoją teorię w praktyce, możesz uznać, że coś odkryłeś. A jeżeli siedzisz w fotelu i rozmyślasz, to masz jedynie swoje myśli, które do niczego nie prowadzą, o ile nie masz zamiaru sprawdzić tego co wymyśliłeś.
Natomiast działanie, połączone z bardzo precyzyjnie określonym celem, prowadzi do "aktu stworzenia" czy tego słynnego spełnienia marzenia lub siebie.
I to prawda, że gdy się jest przy celu, to wysiłek wydaje się mniej wymagany, ale warto się zapytać: "Czy po to zapierdalałem taką drogę, żeby teraz obejrzeć się za siebie, zamiast po prostu zrobić ten jeden ostatni krok?"
Dziękuje za uwagę (a teraz idę coś zrobić, bo za dużo żem się rozwodził, teoretycznie) :)
Prokrastynacja to gówno. W mądry sposób przedstawiony sposób na lenienie się powoduje, że jeszcze bardziej nam się nie chce.
OdpowiedzUsuńWchodzę na górę po to, żeby ją zdobyć, a w momencie kiedy widzę, że to tylko zlepek kamieni, to się odechciewa, aczkolwiek zauważyłem te zmiany w swoim myśleniu i bardzo mi to pomaga w konsekwentnej realizacji tego, co założyłem sobie wcześniej.
Co do praktyki - nie bój się - nie tylko teoretyzuję, aczkolwiek do dnia dzisiejszego nie wykonałem czynów, które mogłyby sprawić, że te wpisy mogą być dla kogokolwiek wartościowe, pisze je dla siebie. Głównie dla rozwoju systematyki, oraz analizowania błędów w myśleniu ;)